6. ODLOT II - dla naprawdę wielkich trudności z nim (ostrzegam, że psuje całą zabawę!)

Naprawdę naiwnie sądziłam, że wystarczy złożyć rakietę, wsiąść i to wszystko. Składałam ją kilkukrotnie. W różnych miejscach. To błąd pozbierać z naszej bazy część broni i ubezpieczyć nimi rakietę bo potem inwazja robactwa niszczy naszą "chatę" i być może i nas.

Moja rakieta wybuchała zaraz po tym jak do niej wsiadałam czyli po przekroczeniu 50% - na początku nie wiedziałam dlaczego a miało to miejsce dzięki czerwonym mrówko-pająkom których jeden strzał rozwalał wszystko. I gdy w końcu starannie ją zabezpieczyłam i w nerwach odliczałam te ostatnie procentowe ładowanie: uniosłam się w górę cała szczęśliwa: i jeszcze na sam finał: zdrowo przypierdoliłam rakietą w...

...




...


.. KAKTUSOWNIĘ rosnącą nad moim domem! Musiałam (dzięki Bogu za koordynaty minimapera) odnaleźć te właściwe i zrobić wycięcie dla rakiety bo po paru godzinach uzbrajania miejsca odlotu nie widziało mi się zbytnio tego wszystkiego przenosić.
A oto jak ostatecznie wyglądało to przed udanym odlotem:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz